Przysłuchuję się czasem dyskusjom na temat zapłodnień in vitro.
Dofinansowywać czy nie, decydować się na tego typu zabieg czy też szukać innego wyjścia z trudnej sytuacji.
Trudne pytania, trudne odpowiedzi.
Gdy problem tyczy konkretnej rodziny, kobiety, za każdym razem wymaga to indywidualnego podejścia do sprawy i szukania rozwiązania. Obserwuję czasem kobiety pragnące zostać matkami,
ich nadzieje, lęki, czasem rozpacz i wielką radość, gdy macierzyństwo staje się także ich udziałem.
Pamiętam własne uczucia, gdy kolejne miesiące nie przynosiły mi upragnionego owocu miłości. Potem nieziemskie odczucia,
gdy czułam pierwsze ruchy dziecka w swoim łonie, dotyk jedwabistego ciałka, karmienie piersią – tego się nie zapomina.
Wiem czego rzecz dotyczy.

Mimo to uważam, że to nie zapłodnienia in vitro są w tym przypadku „lekiem na całe zło”. Dyskutujący politycy z reguły chcą przypochlebiać się swym wyborcom i w ten sposób zwiększać swój elektorat. Kościół powołuje się na zasady moralne, zgodne z religią katolicką – jednak żyjemy w kraju, gdzie są wyznawcy różnych religii i nie wszyscy chcą się dostosowywać do dogmatów katolickich.
Co zatem powinno być wskazówką (według mnie) w tej kwestii?
Natura i jej prawa. Wszyscy jesteśmy tu na ziemi w służbie życia. Patrząc z punktu widzenia ewolucji, dzieci to kolejni przedstawiciele ludzkiego gatunku, przenoszący pałeczkę życia w przyszłość. Z tego też względu Natura dba o to, aby swoje geny przekazywały osoby
o silnej energetyce. To właśnie z tego powodu wśród wielu gatunków zwierząt prawo do zapłodnienia samic zdobywa przywódca stada
– osobnik najsilniejszy.
My podchodzimy do tego w sposób emocjonalny, uczuciowy,
nie biorąc pod uwagę, że styl życia oddala nas od Natury,
gdzie obowiązują określone prawa i zasady. Łamiemy je głównie
z nieświadomości i dlatego nie rozumiemy potem konsekwencji. Przejawia się to także w coraz większej presji w kierunku rozwoju
in vitro – wyżej stawiamy w tym momencie własny wgląd, ponad mądrość Natury.
Myślimy o zaspokojeniu własnych potrzeb emocjonalnych, nie chcąc dostrzec przyczyny zaistniałych trudności. Moją propozycją jest włączenie się w naturalny rytm życia (czas na pracę i wypoczynek, aktywność ruchowa, składniki odżywcze pozyskiwane z ekologicznie uprawianej żywności, a nie z reklamowanych w aptekach suplementów, ciepłe więzi międzyludzkie, wiara we własne siły, możliwości i mądrość ciała, które najlepiej wie, jak dobrze funkcjonować), bo wtedy uzyskamy pomoc w osiągnięciu własnych celów, które tak naprawdę są zbieżne z nadrzędnym celem Natury
– trwanie życia w jak najdoskonalszej formie.

RSS komentarzy do wpisu.